Ksiądz Stanisław Stojałowski – orędownik galicyjskich chłopów

Wspominać z czasów minionych należy nie tylko osoby bliskie nam rodzinnie oraz postaci historyczne z nominacji „urzędowej” – ustanowionych władców dawnego świata (np. królów, prezydentów, generałów itp.). Uważam, że pamięć należna jest także tym, którzy wyróżnili się swoją oddolną działalnością publiczną, szczególnie jeśli kierowały nimi ambitne cele, trudne dla wielu współczesnych do wyobrażenia, nie wspominając już o ewentualnej realizacji. Ci wyprzedzający w swoich wizjach bieżącą epokę i zastany, konserwatywny porządek, pomimo trudności – w tym niezrozumienia, a nawet odium, wpłynęli na sposób myślenia, a co za tym idzie i decyzje innych ludzi. Szczególnie to ważne, jeśli posiane przez nich „ziarno” owocowało jeszcze wiele lat po ich odejściu z tego świata. Warto przypomnieć choć jednego z tych Polaków, którego cele społeczno-polityczne ziściły się, choćby w postaci realizacji przez kolejne generacje. Dla mnie to dowód nie tylko na żywotność jego sposobu myślenia, ale i niezwykła trafność w zdiagnozowaniu potrzeb mas – w tym konkretnym przypadku mas chłopskich.

Zbliża się 175. rocznica urodzin inicjatora ruchu ludowego w Galicji, działacza politycznego, publicysty, w końcu – duchownego. Pragnąłbym przybliżyć postać niesłusznie zapomnianą, osobę urodzonego 14 maja 1845 r. w Zniesieniu koło Lwowa, Stanisława Stojałowskiego.

 

Sam pochodził ze zubożałem szlachty, jednak znał i rozumiał potrzeby ludzi wsi, szczególnie pokolenia ambitnych synów chłopskich, którzy później wielkie usługi oddali odzyskaniu niepodległości i budowie II Rzeczpospolitej, szczególnie jako inteligencja.

Położenie Zniesienia miejsca urodzin księdza St. Stojałowskiego

Służbę Bożą rozpoczął młody Stanisław od zakonu jezuitów, z którego – na rzecz posługi jako kapłan diecezjalny – zrezygnował w 1875 r. Wyświęcony został pięć lat wcześniej po studiach filozoficzno-teologicznych, które odbył w Krakowie. Przed wystąpieniem z zakonu zdążył jeszcze założyć wydawany do grudnia 2017 r. a zatytułowane współcześnie „Posłaniec Serca Jezusowego”.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie psj-642x1024.jpg

Dojrzałość i pracowitość jeszcze niedawno rozumiana przez zakonnych przełożonych jako wyraz nieposłuszeństwa, objawiła się w bardzo dynamicznej twórczości pisarskiej Stojałowskiego. Przejawiała się ona m.in. w broszurach skierowanych do szerokiego kręgu odbiorców – zwykłych ludzi z galicyjskiej prowincji. Systematyczność w przekazie gwarantował periodyk. Ksiądz Stojałowski wydawał m.in. dwa bezspornie warte odnotowania czasopisma: „Wieniec” i „Pszczółka”. Od publikacji niedaleko miejsc gdzie można się z nimi zapoznać, a przede wszystkim spotkać się i porozmawiać o wspólnych problemach i możliwościach ich rozwiązania. Duchowny aktywizował chłopów zakładając czytelnie ludowe i inicjując powstawanie kółek rolniczych. W tworzeniu sieci kontaktów i przenikaniu do szerokich kręgów nowych idei – w połączeniu w umiłowaniu do polskości w kulturze i patriotyzmu, jako wartości wyższej – pomagały wiece (zwoływane od 1877 r.) i pielgrzymki (m.in. do Rzymu, ale przede wszystkim do Krakowa). Toposami jednoczącymi chłopów stały się postacie takie jak: Kazimierz Wielki – „król chłopów”, czy też Tadeusz Kościuszko w krakowskiej sukmanie i z Bartoszem Głowackim u boku. To co „pańskie”, a niegdyś „królewskie”, stało się bliższe jak nigdy dotąd. Warto tutaj zacytować urywek wspomnień z czasów młodości, profesora Stanisława Pigonia, który tak upamiętnił swojego ojca – chłopa z Komborni: „Z podróży krajowych najdalsza, jaką odbył, miała za cel Kraków. Wybrał się tu, częściowo furmanką (cudzą), częściowo pieszo, już w r. 1883 jako pątnik na uroczystą koronację cudownego obrazu Matki Boskiej w kościele karmelitów na Piasku, zarazem na obchód jubileuszowy dwusetnej rocznicy zwycięstwa Sobieskiego pod Wiedniem. Długo i chętnie wycieczkę tę wspominał, ani się orientując, że impuls do niej dał ks. Stojałowski. Później zwiedził Kraków parokrotnie, przyjeżdżając tu podczas mych studiów uniwersyteckich” (St. Pigoń, Z Komborni w świat, wyd. III uzupełnione,Kraków 1947, s. 104).

Aby działalność publiczna ks.Stojałowskiego stawała się bardziej skuteczna, a znaczenie chłopów i dola godnie traktowana, musiała uzyskać wymiar polityczny. Jako że potrzeba jest nieodrodną matką wynalazków, pojawiły się wyborcze komitety włościańskie. Ksiądz Stanisław Stojałowski zasiadł w zarządzie Związku Stronnictwa Chłopskiego, postulującego m.in. zrównanie chłopów z innymi stanami społecznymi oraz zabiegającymi o obronę własności chłopskiej przed nadmiernymi obciążeniami fiskalnymi. Związek stopniowo uniezależnił się od księdza, który zorganizował Polskie Centrum Ludowe, oparte ideowo na doktrynie katolickiej nauki społecznej. Ugrupowanie to jednak nie odegrało znaczniejszej roli. Ks. Stojałowski wstąpił do galicyjskiego Stronnictwa Ludowego, aby w końcu stanąć na czele Stronnictwa Chrześcijańsko-Ludowego. W latach 1898-1911 posłował do galicyjskiego Sejmu Krajowego. W końcowym okresie życia,zbliżył się wraz ze swoimi zwolennikami do programu Narodowej Demokracji. O znaczeniu politycznym Stojałowskiego mogli się przekonać jego parlamentarni rywale, gdy już w 1889 r. skutecznie przeciwstawił się istniejącemu układowi sił. W wyborach do sejmu galicyjskiego przeszło wtedy czterech chłopów – zwolenników jego polityki.

Gmach Galicyjskiego Sejmu Krajowego we Lwowie, obecnie gmach główny Uniwersytetu Lwowskiego

Sukcesy duchownego nie były w smak obozowi rządzącemu, czego dowodem było jego trzykrotne aresztowanie. W 1888 r. ksiądz Stojałowski wszedł w konflikt z biskupem krakowskim Janem Puzyną, który zakazał mu prowadzenia działalności społecznej. Purpurat również pochodził z Galicji Wschodniej i zmarł w tym samym roku, co temperamentny politycznie kapłan, jednak na tym podobieństwa się kończą. Do historii Kościoła przeszedł jako uczestnik konklawe z 1903 r., który zablokował możliwy wybór – zdaniem arystokratycznych elit austriackich – zbyt liberalnego i frankofilskiego Włocha Mariano Rampolliego na papieża.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Jan_Puzyna.jpg

                                    Kardynal Jan Puzyna (1842-1911)

Kardynał Puzyna był zagorzałym konserwatystą, z równą zaciekłością zwalczającym na obszarze swojej, zarówno ruch robotniczy, jak i ludowy. Odsunął Stojałowskiego od pełnienia funkcji liturgicznych a także zakazywał propagowania jego wydawnictw dla ludu, które uważał za szkodliwe. Na okres roku ks. Stojałowski pozostawał ekskomunikowany. Pełen ambicji Puzyna mógł się kojarzyć Polakom młodszych pokoleń, jako opoka konserwatywnego porządku i wszechwładzy Kościoła. Wrażliwość osadzona w mijających czasach monarchicznego porządku i uległości wobec zaborcy, także mogła zrażać patriotycznie nastawionych, nie zawsze rozumiejących zachowawcze postawy, krytyków purpurata. Ich obawy potwierdził m.in. poprzez odmowę przyjęcia prochów Juliusza Słowackiego do katedry wawelskiej a także odmową zgody na odprawienie uroczystej mszy św. dziękczynnej na Błoniach, w ramach krakowskich obchodów 500. rocznicy grunwaldzkiego zwycięstwa Polski i Litwy nad krzyżakami. Ks. Edward Komar zapamiętał, iż Puzyna stwierdził iż: „Błonia są dla krów i gapiących się”. Metropolita uważał, że modlitwy publiczne powinny mieć miejsce w krakowskich kościołach. Tylko świątynie jego zdaniem gwarantowały sprawowanie liturgii w sposób godny uporządkowany. Uważam, że postać ta warta jest zainteresowania historyków i – prędzej lub później – jej rola zostanie przedstawiona dokładniej i w szerszym kontekście dziejowym (w tym lokalnym – dziejów Krakowa na krótko przed I wojną światową i odzyskaniem niepodległości).

 

Grobowiec ks. Stanisława Stojałowskiego

Wróćmy jednak do życia i działalności księdza, który poświęcił się przede wszystkim polityce agrarnej, koncentrując się przede wszystkim na świeckich mieszkańcach Galicji, a nie na dyplomatycznych przepychankach w arystokratycznych kręgach katolickich zachodniej Europy. Stanisław Stojałowski zmarł zanim Polska się odrodziła. Jego działalność była jednak punktem odniesienia dla wielu aktywistów, i to nie tylko wywodzących się z chłopstwa i nie tylko związanych z ruchem ludowym. Duchowny zmarł w Krakowie, dnia 23 października 1911 r. Pochowano go na cmentarzu Rakowickim. Lokalizacja mogiły: kwatera PAS 55, rząd południowy, miejsce po prawej Sokołowskiego.

 

Rysunek przedstawiający ks. St. Stojałowskiego , autor A. Jachna

Bez księdza Stojałowskiego nie byłoby polskiego ruchu ludowego, a na pewno nie byłby on tak masowy, z tak wielkim poparciem społecznym. Kim byliby bez jego wpływu Wincenty Witos, Jan Bojko czy też Jan Stapiński? Na pewno inna byłaby ich praktyka polityczna, ale obecnie trudno to miarodajnie ocenić. Można jednak popatrzeć na nieco mniej od nas odległą przeszłość historyczną. W końcu, to PSL stanowiło po II wojnie światowej największego konkurenta do władzy dla popieranych przez Moskwę komunistów. Gdyby wtedy istniała możliwość uczciwych wyborów, to z pewnością ugrupowanie Stanisława Mikołajczyka zepchnęło by do wąskich ław opozycyjnych PPR,a może i PPS. Niestety, pragnienie wolności i patriotyzmu, zawiązane przez ks. Stojałowskiego w sercach polskich chłopów, na lata zostało stłumione, a ZSL stało się parodią ugrupowania chłopskiego. Wszechwładna PZPR nie mogła przecież pozwolić na niezależne zrzeszanie się, żyjących z roli mieszkańców wsi. Partia jednak „rządu dusz” na wsi nigdy nie przejęła, a „nowe świeckie tradycje”, owe rytuały w sferze publicznej, nie znalazły zrozumienia. Dowodem może być tutaj odrodzenie się dawnych tradycji z regionalizmami „małych ojczyzn” w sferze gospodarki i kultury na czele, co było reakcją na ogólnokrajową unifikację kulturalno-polityczną.

Tekst i rysunek: Artur Jachna

O Stanisławie Sojczyńskim pseudonim „Warszyc” (1910-1947)

Stanisław był jednym z sześciorga dzieci w chłopskiej rodzinie państwa Sojczyńskich z Rzejowic pod Radomskiem. Przyszedł na świat 110 lat temu, a dokładnie 30 marca 1910 r. Ukończył seminarium nauczycielskie i szkołę podchorążych (w 1936 r. przeszedł do rezerwy w stopniu podporucznika). Do 1939 r. uczył języka polskiego w szkole powszechnej w znajdującym się nieopodal Częstochowy Borze Zająciskim.

Zmobilizowany do udziału w wojnie obronnej, we wrześniu 1939 r. walczył pod Hrubieszowem i Janowem Lubelskim. Szczęśliwie powrócił w rodzinne strony. W Rzejowicach odnowił przedwojenne znajomości z kolegami z organizacji społecznych i paramilitarnych. W ten sposób nawiązał kontakty z formującymi się lokalnymi strukturami niepodległościowymi. Stanisław Sojczyński wstąpił w szeregi Służby Zwycięstwu Polski, która niebawem przekształciła się w Związek Walki Zbrojnej, by ostatecznie przyjąć nazwę Armii Krajowej. Używał następujących pseudonimów: „Wazbiw”, „Wojnar”, „Świrski”, „Awr”, „Zbigniew”; do historii przeszedł jednak przede wszystkim jako „Warszyc”.

Pełniąc funkcję komendanta Podokręgu Rzejowice dowiódł swojej fachowości organizatorskiej. Awansował na zastępcę komendanta Armii Krajowej Obwodu Radomsko. Zarządzał także obwodowym Kierownictwem Dywersji. Jednym z jego sukcesów w tym okresie było rozbicie niemieckiego więzienia w Radomsku, które nastąpiło w nocy z 7 na 8 sierpnia 1943 r. Dzięki sprawnemu przeprowadzeniu operacji, wolność odzyskało około 50 więźniów. Oddział w sile 85 żołnierzy wykonał powierzone zadanie w ciągu 20 minut. W uznaniu powyższych zasług, Stanisław Sojczyński został odznaczony orderem Virtuti Militari.

Armia Krajowa została rozwiązana 19 stycznia 1945 r. rozkazem Komendanta Głównego Leopolda Okulickiego pseudonim „Niedźwiadek”. Stopniowo zajmujący ziemie polskie komuniści uważali AK za organizację wrogą, służącą „reakcyjnym” interesom elit Polski przedwrześniowej. Polskie Siły Zbrojne – powiązane z cywilnymi strukturami Polskiego Państwa Podziemnego – były dla nich nie do przyjęcia, ze względu na realizację zleconego w Moskwie celu, to jest zdobycia wyłącznej i całkowitej władzy nad Polską i jej mieszkańcami. Władze bezpieczeństwa nie przewidywały pertraktacji, a chciały całkowitej likwidacji podziemia. Część konspiratorów optymistycznie liczyła, iż ogłoszona przez władze amnestia umożliwi im ujawnienie się i legalną działalność. W praktyce wielu żołnierzy AK więziono, torturowano i nierzadko rozstrzeliwano. Tysiące skazywano na krajowe obozy pracy lub też katorgę w morderczych łagrach znajdujących się głębi Związku Sowieckiego. Sam „Niedźwiadek” został wywieziony na wschód i już nigdy stamtąd nie powrócił. Związane było to z wyjątkowo ostrym traktowaniem oficerów, dowodzących „zdezorientowaną masą żołnierską”, jak komuniści próbowali to przedstawiać propagandowo od 1956 r. Wrócić jednak należy do roku 1945, kiedy to ich niechęć do podziemia niepodległościowego była w mojej ocenie najsilniejsza.

Gdy siły sowieckie zajęły Radomsko, „Warszyc” zagrożony aresztowaniem przez NKWD, zmienił miejsce pobytu. Wrócił, gdy tylko stało się to możliwe w celu wznowienia nielegalnej działalności niepodległościowej. Osobisty autorytet umożliwił Sojczyńskiemu zjednoczenie kilkudziesięciu grup konspiracyjnych. Dnia 3 kwietnia 1945 r. powołał Konspiracyjne Wojsko Polskie, którego został Komendantem. Na początku 1946 r. struktury obejmowały ok. 2,5 tysiąca żołnierzy.Działalność organizacji obejmowała obszar województwa łódzkiego, a także – częściowo – kieleckiego, śląskiego i poznańskiego. Konspiracyjne Wojsko Polskie należy zaliczyć do grupy regionalnych organizacji, które na własną rękę podjęły prowadzenie działalności zbrojnej. Dla porównania podam przykład innej formacji, która także odżegnywała się od działalności politycznej i opowiadała się za utrzymywaniem w konspiracji struktur czysto wojskowych, podległych Naczelnemu Wodzowi w Londynie. Była to działająca od maja 1945 r. pod dowództwem podpułkownika Andrzeja Rzewuskiego pseudonim „Hańcza” Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta”. Inne struktury warte wspomnienia w tym miejscu to: Ruch Oporu AK działający na Mazowszu, Armia Krajowa Obywateli operująca na ziemi białostockiej pod dowództwem podpułkownika Władysława Liniarskiego pseudonim „Mścisław”. W ramach tej ostatniej organizacji odtworzona została V Brygada Wileńska majora Zygmunta Szendzielarza pseudonim „Łupaszko”. Spośród organizacji lokalnych na wyróżnienie w omawianym okresie zasługują: działający na Podhalu Oddział Partyzancki „Błyskawica” majora Józefa Kurasia pseudonim „Ogień” oraz związany z Podkarpaciem Samodzielny Batalion Operacyjny Narodowych Sił Zbrojnych dowodzony przez kapitana Antoniego Żubryda pseudonim „Zuch”. Warto dodać, iż liczne miejscowe grupy zbrojne działające samodzielnie w różnych rejonach kraju, chętnie przybierały nazwę Ruch Oporu Armii Krajowej. Oblicza się, że latem i jesienią 1945 r. w nowo wytyczonych granicach polskich, walczyło w sumie ponad 340 oddziałów partyzanckich, liczących łącznie ok. 17 tys. żołnierzy. Warto dodać, iż rok później ilość oddziałów zmniejszyła się do 260, a liczba żołnierzy do ok. 8,5 tys. Coraz bardziej rwała się też łączność z władzami centralnymi, w związku z czym w praktyce część oddziałów nie podlegało żadnemu z ośrodków politycznych.

Największą akcją zbrojną Konspiracyjnego Wojska Polskiego było rozbicie aresztu w Radomsku nocą z 19 na 20 kwietnia 1946 r. Oddział liczący 170 żołnierzy uwolnił 57 zatrzymanych. Zdolności operacyjnych tejże jednostki, dowodzi fakt rozbicia grupy pościgowej i rozstrzelania na miejscu ośmiu enkawudzistów. Opisaną powyżej akcję uwolnienia więźniów można postawić w jednym szeregu z wieloma innymi operacjami wojskowymi przeprowadzonymi w innych rejonach kraju przez rozmaite oddziały podziemne. Zbrojni antykomuniści osiągnęli takie sukcesy między innymi w: Rembertowie (tutaj zanotowano rekordową ilość odbitych – z więzienia NKWD uwolniono ok. 700 więźniów), Grajewie, Dąbrowie Tarnowskiej, Piotrkowie Trybunalskim, Tarnowie, Kielcach, Radomiu, Kępnie, Krakowie i Pułtusku. Była to niezwykle zaciekła walka, prawdziwa wojna obronna, prowadzona przeciwko obcym najeźdźcom i ich miejscowym sojusznikom. Oprócz jednostek poakowskich (w większości przejętych przez Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”), funkcjonowały grupy wywodzące się z Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.

Niestety, terenowa przewaga podkomendnych kapitana Sojczyńskiego okazała się stosunkowo krótkotrwała. Niebawem zaczęły się aresztowania i brutalne praktyki śledcze wobec ujętych żołnierzy podziemia niepodległościowego. W „terenie” starano się wykonać polecenie Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej z sierpnia 1945 r., aby w każdym województwie odbył się przynajmniej jeden proces reakcjonistów z udziałem publiczności. Dnia 7 maja 1946 r. w kinie „Kinema” w Radomsku, którego dach zwieńczyło stanowisko ciężkiego karabinu maszynowego, odbył się kilkuminutowy proces pokazowy. Wobec spędzonej do budynku ludności oskarżonym nie pozwolono na zabranie głosu. Obrońca z urzędu również zachował milczenie. Wyroki były surowe, a wobec dwunastu podsądnych orzeczono karę śmierci. Mord sądowy przeprowadzili pijani funkcjonariusze Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Częstochowy, nocą z 9 na 10 maja. Uważam, że wspomniane wydarzenia stały się punktem zwrotnym dla organizacji. Konspiracyjne Wojsko Polskie zostało częściowo zdemobilizowane. Pozostałym pod bronią siłom przyszło mierzyć się z coraz silniejszym przeciwnikiem. Przywołane tu wydarzenia należy powiązać z polepszeniem koordynacji działań aparatu represji. W marcu 1946 r. została powołana międzyresortowa Państwowa Komisja Bezpieczeństwa z marszałkiem Michałem Rolą-Żymierskim na czele. Akcjami wymierzonymi w partyzantów kierowały odpowiednie dla danego obszaru, wojewódzkie komitety bezpieczeństwa, łączące działania bezpieki, wojska i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wskutek powyższych praktyk, w połowie 1946 r. aktywność zbrojnego podziemia uległa zahamowaniu.

Parol na „Warszyca” i jego ludzi „zagiął” Pułkownik Mieczysław Moczar, znany z późniejszej niechlubnej kariery politycznej, a w omawianym okresie komendant Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łodzi. Wiedział on ponadto, iż podziemie wydało na niego wyrok śmierci i gdyby tylko zaistniała taka sposobność – zostałby on bezwzględnie wykonany. Moczar utworzył specjalną grupę operacyjną w sile ok. tysiaca ludzi, której celem było zabicie lub pojmanie partyzantów oraz tych, którzy wspierali ich działalność. Dużą pomocą dla bezpieki okazał się jeden z pojmanych, który podjął współpracę i zdradził adres częstochowskiej meliny swojego dowódcy. Stanisława Sojczyńskiego aresztowano 28 września 1946 r., a 9 grudnia został on – wraz z jedenastoma podkomendnymi – postawiony przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi. Sąd uznał „Warszyca” oraz 5 jego towarzyszy za niegodnych życia w budowanej w sojuszu z Moskwą „nowej” Polsce. Jeden z prokuratorów domagał się nawet dla komendanta Konspiracyjnego Wojska Polskiego czterokrotnej kary śmierci. Stanisława Sojczyńskiego zamordowano 19 lutego 1947 r. w Łodzi. Trzy dni później władze ogłosiły tzw. drugą amnestię. Aż 46 lat trzeba było czekać, aby Sąd Wojewódzki w Łodzi uchylił haniebny wyrok wydany w 1946 r.

Sześćdziesiąt dwa lata po mordzie sądowym, Lech Kaczyński jako Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, uhonorował pośmiertnie Niezłomnego, podnosząc jego stopień wojskowy do rangi generała brygady. Dowodzone przez „Warszyca” Konspiracyjne Wojsko Polskie zapisało się w dziejach jako jedna ze znaczących lokalnych formacji podziemia zbrojnego z okresu lat 1945-1946. Postawić je można w jednym szeregu z łódzkimi strukturami Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, Narodowych Sił Zbrojnych oraz Wileńskiego Ośrodka Mobilizacyjnego AK. Stanisław Sojczyński jest jednym z wielu bohaterów walk niepodległościowych, którzy swoich grobów nie mają. Biuro Poszukiwań i Identyfikacji IPN prowadzi poszukiwania jego szczątków. Miejmy nadzieję, ze zakończą się one sukcesem i zapewniony zostanie mu godny pochówek. Będzie to także oddanie należnego hołdu dla 230 jego podkomendnych, poległych i zamordowanych w latach 1945–1955.

Tekst i rysunki Artur Jachna

14 sierpnia 1941 r. zmarł o. Maksymilian Maria Kolbe

Święty Maksymilian Maria Kolbe urodził się w Zduńskiej Woli 8 stycznia 1894 r. Tego samego dnia został ochrzczony w kościele Wniebowzięcia NMP w Zduńskiej Woli i otrzymał imię Rajmund. Jego rodzice, Juliusz i Marianna, byli tkaczami. Szukając pracy, krótko przebywali w Łodzi, potem zamieszkali w Pabianicach, gdzie Rajmund spędził dzieciństwo. Rodzice rozbudzili w chłopcu szczególną miłość do Najświętszej Maryi Panny.

Czytaj dalej

Samuel Korecki – człowiek przed którym drżała Turcja!

O Samuelu Koreckim można powiedzieć wiele, ale nie to, że był człowiekiem pospolitym. Przygody wojenne, awantury polityczne, brawura i bohaterska śmierć – wszystko to czyni z Koreckiego legendę I Rzeczypospolitej.

Czytaj dalej

Śmierć za bochenek chleba. Historia rodziny Lubkiewiczów

Wielu Polaków w czasie drugiej wojny światowej pomagało ludności żydowskiej. Pomoc ta była zarówno instytucjonalna, jak i oddolna, spontaniczna.  Niezależnie od tego, jaki miała charakter, osoby udzielające pomocy Żydom ryzykowały życiem, aresztowaniem lub deportacją do obozu koncentracyjnego. Oto historia rodziny Lubkiewiczów, którzy, podobnie jak rodzina Ulmów, zapłacili za ratowanie współobywateli najwyższą cenę.

Czytaj dalej